Rynkami wciąż rządzi polityka
26.05.2017
Anna Kocjan
Dyrektor Inwestycji Kapitałowych w DSA Investment SA,
trader giełdowy
Zaledwie przed tygodniem pisałam o doskonałych danych z Wielkiej Brytanii i o kłopotach amerykańskiego rynku. Na giełdach jednak jak w kalejdoskopie – kolejny tydzień przyniósł nowe historyczne szczyty na Wall Street i niepewność na Wyspach związaną ze zbliżającymi się wyborami, których wynik już nie jest tak oczywisty jak wydawał się być jeszcze kilka tygodni temu. Jednym z ważniejszych wydarzeń minionego tygodnia było także spotkanie przedstawicieli OPEC w Wiedniu, na którym potwierdzono przedłużenie cięć produkcji. Czemu zatem cena ropy zanurkowała wczoraj o kilka procent?
Dziś wpływ polityki na rynki najsilniej odczuwa funt brytyjski. Publikowane kolejne sondaże przedwyborcze wskazują na zdecydowane zmniejszenie się przewagi konserwatystów nad Partią Pracy. Jeszcze niedawno było to kilkanaście punktów procentowych, obecnie badania pokazują 5 p.p.. Nieuzyskanie przez Konserwatystów wystarczającej liczby mandatów w czerwcowych wyborach może rodzić ryzyko, że nie uda się przeprowadzić kluczowych reform, a także zmieni się nastawienie do negocjacji brexitowych, które według założeń Theresy May miały mieć łagodny przebieg i wywrzeć pozytywny skutek na brytyjską gospodarkę. Do tendencji spadkowej dołożył się także drugi odczyt brytyjskiego PKB za I kwartał, którego wzrost został zrewidowany w dół w stosunku do wstępnych danych.
Amerykański rynek odrobił już wszystkie straty spowodowane niedawnymi doniesieniami dotyczącymi prezydenta Trumpa i jego otoczenia. Co więcej, wczoraj indeks S&P500 odnotował kolejny historyczny szczyt (2418,71 punktów – intraday, 2415,07 – zamknięcie). Oznacza to, że od dołka bessy w 2009 roku indeks wzrósł już o 228%. Jest także ponad 50% wyżej niż na szczycie w roku 2007!
Kierunek „na północ” indeksu jest uzasadniony wynikami amerykańskich spółek. Po publikacji raportów 85% spółek I kwartał 2017 roku okazuje się najlepszym od wielu lat. Zyski operacyjne wzrosły o 23% względem I kwartału 2016 roku, co jest po części efektem niskiej bazy, ale odzwierciedla też siłę amerykańskich przedsiębiorstw. Z drugiej jednak strony popularne mnożniki P/E i P/BV pokazują, że wyceny na amerykańskim rynku są wygórowane. P/E na poziomie 21,44 i P/BV przekraczające 3 (dane z 25 maja; źródło: Bloomberg) z pewnością trudno nazwać sygnałem do atrakcyjnych zakupów.
SUROWCE
Inwestorzy pokrywający rynek surowców czekali od kilku tygodni na wynik spotkania przedstawicieli OPEC. Na tym polu nie było jednak żadnych zaskoczeń. Najważniejsze postanowienia:
• Porozumienie o cięciu produkcji zostało przedłużone o 9 miesięcy
• łączny poziom cięć to 1,8 mln baryłek dziennie
• Iran z ograniczeniem produkcyjnym
• Libia i Nigeria pozostają wyłączone z porozumienia.
Rynek przyjął te wiadomości… kilkuprocentowymi spadkami. Część inwestorów, którzy wcześniej „grali pod posiedzenie OPEC”, z pewnością zaczęła realizować zyski, zamykając swoje długie pozycje. Cenom ropy nie pomógł także opublikowany w środę raport Departamentu Energii, choć tu reakcja wydaje się być opóźniona oczekiwaniem na efekt spotkania w Wiedniu. US DoE raportując dane
z tygodnia zakończonego 19 maja podał, że zostały obniżone zapasy ropy w USA, a także zapasy benzyny i łączne zapasy paliw. W przypadku ropy jest to siódmy tydzień z rzędu, kiedy zapasy zostają obniżone. Wciąż jednak pozostają one wysoko powyżej 5-letniej średniej czy nawet zakresu wartości
z poprzednich 5 lat. Trzeba w tym miejscu podkreślić, że wskazanie z 31 marca tego roku było historycznym rekordem – zapasy w USA (łącznie zapasy komercyjne i rezerwy strategiczne) wyniosły wtedy 1 227 678 000 baryłek ropy.
Dodatkową łyżką dziegciu jest fakt, że jednocześnie ze spadającymi zapasami w raportowanym tygodniu wzrosła produkcja ropy, osiągając poziom dziennej produkcji najwyższy od sierpnia 2015 roku (tj. 9 320 000 baryłek ropy dziennie). Jeśli ta tendencja się utrzyma, może bardzo ograniczyć wpływ cięć produkcji w krajach kartelu OPEC na bilansowanie rynku „czarnego złota”.
Skoro już o złocie mowa… Dziś (26 maja) kruszec bardzo wyraźnie się umacnia (ok. 1%), przebijając opór z wtorkowej sesji (1262,7 USD za uncję). Przyczyn takiego dynamicznego wzrostu należy poszukiwać w wypowiedziach członków FED, którzy sugerowali, że prognozowana przez FOMC ścieżka podwyżek stóp jest zbyt agresywna. Spowodowało to spadek rentowności amerykańskich obligacji, osłabiło dolara (szczególnie względem japońskiego jena) oraz wsparło złoto.