W cieniu Grecji
03.07.2015
ANNA KOCJAN – Menedżer Projektu,
Specjalista ds. Relacji Inwestorskich DSA Financial Group S.A
Najbardziej gorącym tematem ostatnich tygodni są negocjacje z rządem Grecji, która, nie spłacając raty wobec Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynoszącej 1,55 mld euro, we wtorek o północy stała się niewypłacalna. Rozwiązania problemu nie przyniosły także kolejne rundy rozmów pomiędzy wierzycielami a rządem greckim.
Obecnie wszystkie zainteresowane strony czekają na wynik referendum ogłoszonego przez premiera Tsiprasa, w którym to Grecy mają opowiedzieć się za bądź przeciw przyjęciu warunków proponowanych przez wierzycieli. W czwartek premier Grecji oraz minister finansów zapewnili swych rodaków, że porozumienie z wierzycielami zostanie zawarte 48 godzin po referendum, namawiając ich jednocześnie, aby zagłosowali przeciw propozycjom wierzycieli. Jednocześnie ministrowie finansów strefy euro chcą poczekać na wynik referendum w Grecji przed rozpoczęciem dalszych rozmów z władzami w Atenach. Z opublikowanego dzisiaj (tj. 3 lipca) przez dziennik „Ethnos” sondażu wynika, że 74 procent Greków chce utrzymania euro w ich kraju. Jednocześnie głosy zwolenników i przeciwników programu porozumienia z wierzycielami dzielą się po połowie. 44 procent Greków zapowiada, że w niedzielę zagłosuje za programem oszczędnościowym, 43 - przeciw. Nie dość więc, że trudno przewidzieć sam wynik referendum, to jeszcze trudniej ocenić jego konsekwencje.
Nie ma wątpliwości, że Grecy czekają na przełamanie impasu w negocjacjach. Rząd tego kraju podjął decyzję, zgodnie z którą od minionego poniedziałku w Grecji obowiązuje kontrola przepływu kapitałów, w tym zakaz transferu kapitału za granicę, banki są nieczynne i wypłacają jedynie emerytury, zostało wprowadzone ograniczenie wypłat z bankomatów do 60 euro dziennie na osobę. Stan ten ma nie ulec zmianie aż do niedzielnego referendum.
Zamknięta jest także giełda w Atenach. Dopiero więc po jej otwarciu będzie wiadomo, jak rynek kapitałowy zareaguje na obecny kryzys. Na razie jedynym symptomem jest spadek w piątek rano rentowności greckich obligacji poniżej 15 proc. Towarzyszyła jej jednak silna zwyżka rentowności obligacji Niemiec i innych państw strefy euro, co analitycy interpretują jako przejaw obaw przed kłopotami.
Wydaje się, że jeszcze przed oczekiwanym referendum na Grecję wyrok wydały największe agencje ratingowe. W poniedziałek Standard and Poor’s obniżyła notę do CCC-, a w czwartek Moody's do CAA-, czyli poniżej tak zwanego poziomu śmieciowego, ostrzegając przy tym, że obecnie jest mało prawdopodobne, aby wierzyciele tego kraju udzielili mu kolejnej pomocy - niezależnie od tego. jaki wynik przyniesie niedzielne referendum. W środę z kolei agencja Fitch obniżyła rating Grecji do CC, czyli o jeden stopień wyższego od poziomu, w którym niewypłacalność jest nieunikniona.
Inną reakcją na grecki kryzys jest niespodziewana obniżka stóp procentowych przez Bank Szwecji – z -0,25 do historycznie niskiego poziomu -0,35 procenta.
Impas w Europie nie przenosi się na razie za Ocean. Z USA w tym tygodniu spłynęły bardzo dobre dane makroekonomiczne. Amerykański Departament Pracy podał, iż bezrobocie w czerwcu wyniosło 5,3 procent i było najniższe od kwietnia 2008 roku. Co więcej, wzrosło zapotrzebowanie na specjalistów, podczas gdy wcześniej większość ofert dotyczyła nisko płatnych stanowisk dla mało wykwalifikowanych pracowników, co może świadczyć o poprawiającej się kondycji gospodarki, podobnie jak ożywienie na rynku nieruchomości oraz wzrost produkcji przemysłowej. Według prognoz, wzrost gospodarczy w USA wyniesie w tym roku 3,1 procent.
Analitycy zgodnie twierdza, że dobre dane makroekonomiczne przybliżają perspektywę podwyżki stóp procentowych przez FED, co znalazło odzwierciedlenie w umocnieniu dolara. Ta kombinacja z kolei stanowi silną presję na cenę złota, która spadła w tym tygodniu nawet poniżej 1156 USD za uncję.
Przełom przyniosły także informacje z amerykańskiego rynku ropy naftowej. W czwartek podano informację, zgodnie z którą pierwszy raz od 29 tygodni wzrosła w USA liczba funkcjonujących punktów wydobycia. To pokazuje, że amerykańskie firmy wydobywcze powracają na rynek, chcąc wykorzystać wyższe ceny ropy naftowej. To jednak generuje dodatkową presję na spadek cen surowca. Notowania ropy po kilku nieudanych próbach pokonania technicznego oporu w okolicach 61,00-61,50 USD za baryłkę, skierowały się na południe. Obecnie najbliższą barierą dla strony podażowej są okolice 54 USD za baryłkę.