16.10.2014
Ustanowiony we wrześniu nowy szczyt hossy, a tym samym wysokie stopy zwrotu na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych były ewenementem na tle innych rynków. Były też prawdopodobnie powodem słabszego zachowania polskiej giełdy w pierwszych dniach października. Po znaczącym odskoczeniu Warszawy np. od pozostałych rynków wschodzących, dystans ten w pierwszej połowie miesiąca został częściowo skorygowany.
W kontekście zachowania niemieckiego indeksu (DAX), który w ostatnim czasie przebił dołem rysujący się od 2011 roku kanał wzrostowy, a przede wszystkim spadku już o ponad 5% od wrześniowych szczytów amerykańskiego indeksu S&P500 analitycy coraz śmielej mówią o znaczącej korekcie na rynkach akcji. Warto jednak pamiętać, że na głównych amerykańskich i europejskich parkietach hossa trwa nieprzerwanie już kilka lat (od 2011 roku w Europie i od 2009 w USA), więc chwilowe ochłodzenie nastrojów może być jej naturalnym etapem. Jest ono także efektem zapowiadanego na najbliższe tygodnie całkowitego wygaszenia programu QE3 przez amerykańską Rezerwę Federalną. O istotności tego czynnika świadczy fakt, że zakończenie poprzednich rund luzowania doprowadziło do dwóch największych korekt tej hossy – o niemalże 16% między kwietniem a lipcem 2010 roku po zakończeniu QE1 oraz o ponad 17% w okresie lipiec-sierpień 2011 roku po zamknięciu QE2. Obecna więc 5% korekta pozostawia jeszcze sporo miejsca do dalszych spadków w analogicznej politycznie i gospodarczo sytuacji.
Korekta byłaby zresztą bardzo wskazana z punktu widzenia inwestorów. Mnożnik P/E, który osiągnął w Stanach Zjednoczonych poziom 15, wskazuje, że wyceny na Wall Street, pomimo kilkuprocentowych spadków, pozostają wciąż powyżej historycznej średniej wynoszącej 13. Także polskie P/E wynoszące 14,1 (dane dla indeksu MSCI Poland) jest wyraźnie powyżej średniej dla rynków wschodzących (10,3 dla indeksu MSCI EmergingMarkets) i obniża tym samym atrakcyjność inwestycyjną warszawskiego parkietu. Korekty więc stanowiłyby okazję do rozbudowania akcyjnej części portfela przy mniej wygórowanych wycenach.
Większość analityków podkreśla jednak, że towarzyszące korekcie sygnały wskazują, że mamy do czynienia jedynie z oddechem po długim i męczącym dla inwestorów „rajdzie na północ” niż z trwałym odwróceniem trendów. Jednym z takich sygnałów jest wynik ostatniego badania polskich inwestorów indywidualnych, wśród których o ok. 5% spadł odsetek byków i wzrósł udział niedźwiedzi, co doprowadziło do zrównania udziału wśród badanych inwestorów optymistów i pesymistów. Warto wskazać także na wskaźnik RSI, który spadł już do poziomu 40, czyli zbliża się do tzw. strefy wyprzedania, w której wytrawni inwestorzy szukają okazji inwestycyjnych, a cały rynek nowego rozpędu do wędrówki w górę.
Ważnym czynnikiem mającym wpływ na relacje cenowe na światowych rynkach jest umacnianie się amerykańskiego dolara w stosunku do światowych walut. Z perspektywy europejskiej oczywiście najbardziej istotnym jest umocnienie się dolara do Euro – obecnie trzeba za Euro zapłacić już tylko 1,25 dolara, co stanowi 10% przecenę w przeciągu pół roku i jest poziomem najniższym od połowy 2012 roku. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest przede wszystkim odmienność polityki pieniężnej prowadzonej przez FED (stopniowe ograniczanie skupu aktywów) i EBC (który zapowiada rozpoczęcie programu skupu aktywów na szeroką skalę, być może liczoną w bilionach Euro). Umocnienie dolara jednak obniża atrakcyjność eksportową Stanów Zjednoczonych, co może być przyczynkiem do działań podejmowanych przez Rezerwę Federalną w celu deprecjacji amerykańskiej waluty.
Wracając jeszcze do rodzimego rynku, nie mogła w ostatnim tygodniu umknąć uwadze decyzja Rady Polityki Pieniężnej o większej niż się spodziewano obniżce stóp procentowych. Tańszy pieniądz sprzyjający inwestycjom ma w założeniu wspierać gospodarkę w nabieraniu tempa wzrostu zapowiadanego na IV kwartał tego roku i rok 2015.