29.03.2013
Na portalu Weszło! ukazał się ciekawy wywiad z właścicielem legnickiej Miedzi. – Ponad dziesięć lat spędzonych na trybunach – jako nastolatek nie opuściłem żadnego meczu w Legnicy– może w jakiś sposób świadczyć o tym, że tradycja tego klubu jest dla mnie bardzo ważna – mówi Andrzej Dadełło. Zapraszamy do lektury!
Fragment wywiadu:
Po rozmowie z panem odnoszę wrażenie, że Miedź to klub, który – już po awansie na zaplecze – nic nie musi. Wyłącznie może. Takie spojrzenie na futbol nieco odbiega od tego, co wymagali Cupiał i Wojciechowski.
- Żadnego deadline’u na awans do ekstraklasy piłkarzom nie narzucam. Presja jest elementem obniżającym umiejętności. Może precyzyjniej, obniżającym efektywność. Wprowadza niepotrzebną nerwowość. Przeciwnie, będę się starał ściągać z piłkarzy presję. Najważniejsze, by to właśnie u nich wywołać nieodpartą chęć awansu. Mieliśmy już w polskiej piłce kluby, w których piłkarze meldowali wykonanie zadania z chwilą podpisania bajońskiego kontraktu. Menedżer się zakręcił, a to czy zawodnik wygra na boisku, czy nie odbywało się na zasadzie: uda się albo nie uda. Na zwycięstwach zależało kibicom, działaczom, piłkarze byli gdzieś na szarym końcu. W Legnicy zbudowaliśmy zespół, w którym widzę, że awansu pragnie tak samo, jak kibice i ja. Nie muszę wywierać na piłkarzach większej presji, będę ją wręcz ściągał, bo wiem że oni zrobią wszystko, by awansować. W taki sposób mamy zorganizowany klub, a także piłkarze swoje kontrakty. Zrobią wszystko, by zagrać w ekstraklasie. Nikt ich torturować nie będzie. Myślę, że presja była elementem porażek wielu polskich klubów. Mieliśmy zespoły na grę w Lidze Mistrzów, ale ze splątanymi nogami ciężko wygrać.