02.02.2013
Klub prezesa Dadełły różni się od większości drużyn w naszym kraju. Tu się myśli perspektywicznie i to jest długa perspektywa. Dziś robimy coś, co ma przynieść efekty za dwa, trzy, pięć lat – mówi szkoleniowiec Miedzianki w obszernym wywiadzie dla "Sport.pl"
Fragment wywiadu:
Możliwe jest na przykład to, by Miedź, będąc beniaminkiem I ligi, awansowała do ekstraklasy? Mentalnie wiosna będzie dla was o wiele trudniejsza niż jesień, bo nie będziecie już nowicjuszem, ale jednym z głównych kandydatów do wejścia do polskiej elity.
- Taka jest sytuacja, że mamy trzy punkty straty do tego drugiego miejsca. Gdyby było osiem, to nie byłoby sensu głowy sobie zawracać. Szansa jest, rozbudzone zostały oczekiwania i nadzieje kibiców. Na szczęście nie ma jakiegoś parcia ze strony władz klubu. Szubienica nade mną nie wisi, nie ma takiej sytuacji, że jak nie awansujemy, to wszystko zostanie przewrócone. To nie w Miedzi. Klub prezesa Dadełły pod tym względem różni się od większości drużyn w naszym kraju. Tu się myśli perspektywicznie i to jest długa perspektywa. Dziś robimy coś, co ma przynieść efekty za dwa, trzy, pięć lat. Nikt nie wymaga wyniku w pół roku. Z drugiej jednak strony jestem już na tyle doświadczonym trenerem i człowiekiem, że doskonale wiem, że gdy jest okazja, to trzeba ją łapać. Nie ma się co oglądać na boki i zastanawiać, że może teraz odpuścić, a za dwa, trzy lata awansować.